Miasto zapewnia o zabezpieczaniu kości na bulwarze, a dziennikarze znajdują kolejne
Ludzkie kości odnalazł w ubiegłym tygodniu na toruńskim Bulwarze Filadelfijskim reporter PAP. Były porozrzucane na pryzmie ziemi na wysokości Bramy Klasztornej. Można było tam odnaleźć także ceramikę i zabytkowe cegły. Wszystko znajdowało się na hałdzie, która powstała w wyniku prowadzonych na miejscu prac związanych z modernizacją bulwaru. O sprawie został zawiadomiony wojewódzki konserwator zabytków, a także jego służby.
W czwartek przedstawiciele miasta przekonywali, że kości są zbierane i zabezpieczane na budowie.
"Wszystkie kości zbieramy do pojemników, później te kości są przez antropologa segregowane na zwierzęce i ludzkie. Następnie następuje zlecenie dla zakładu pogrzebowego i pochowanie tych ludzkich w bezimiennej mogile na cmentarzu. Taką samą procedurę stosujemy przy wszystkich realizacjach" - mówił Sławomir Wiśniewski, dyrektor Wydziału Inwestycji i Remontów Urzędu Miasta Torunia.
Reporter PAP dopytywał, ile tych kości odnaleziono na Bulwarze Filadelfijskim przez ostatnie miesiące prac, nie uzyskał odpowiedzi na to pytanie. "Zbieramy je do pojemników, a antropolog później przed pochowaniem je zbada" - powiedział Wiśniewski.
PAP poprosiła o okazanie pojemnika ze znalezionymi dotychczas szczątkami, ale taki nie został okazany. Pod koniec blisko dwugodzinnej wizyty dziennikarzy na bulwarze, zaprezentowano im kilka mokrych kości w czarnym worku (najpewniej wyjętych z ziemi niewiele wcześniej, bo jeszcze nieosuszonych) wskazując, że do takich worków zbierane są szczątki i potem z nich mają trafiać do pojemnika zbiorczego.
Na ponowną prośbę o okazanie tego pojemnika dyrektor Wiśniewski odpowiedział PAP, że chciał od początku pokazać tylko ten worek, w którym są kości, bo więcej przez ostatnie miesiące prac nie zostało zebranych — poza tymi, które po materiałach dziennikarzy zabezpieczyła przedstawicielka Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków Joanna Sosnowska.
Archeolodzy obecni podczas wizytacji wielokrotnie zarzucali dziennikarzom, że "robią sensację i uczepili się kości". Na każde znalezione przez reporterów kolejne szczątki odpowiadali, że to najprawdopodobniej kości zwierzęce. Padały nawet propozycje, aby dziennikarze zabrali sobie takie kości na pamiątkę. "Mamy świnkę" - padło po kolejnej kości przekazanej przez dziennikarza służbom odpowiedzialnym za nadzór konserwatorski.
Przedstawiciel wykonawcy firmy ONDE Marcin Rubach był kilka razy pytany przez dyrektora Wiśniewskiego o pojemnik na kości na budowie. "Panie dyrektorze, my nie zajmujemy się szukaniem kości. Jeżeli znajdujemy coś podczas wykonywania przez nas prac, to państwu zgłaszamy. My nie zajmujemy się szukaniem kości" - powiedział Rubach.
Dziennikarze dopytywali, gdzie wywożony jest z terenu budowy gruz przemieszany z ziemią i wydobytymi z niej artefaktami oraz czy jest sprawdzane, co jest wywożone. Kolejna próba uzyskania odpowiedzi zakończyła się wskazaniem, że trafiają one do spalarni. Sosnowska z WUOZ twierdziła, że to, co trafia na ciężarówki, jest sprawdzane, chociaż ich załadunek trwał w najlepsze bez obecności archeologa obok. Jednocześnie wskazano kilka razy, że nikt nie będzie przesiewał pryzm ziemi w poszukiwaniu kości, a zabezpieczane są te, które są widoczne.
PAP po raz kolejny poinformowała będących na miejscu odpowiedzialnych za inwestycję, że takie kości nadal na Bulwarze można znaleźć bez wnikliwych poszukiwań.
Jak wcześniej informowała PAP, zdaniem toruńskiej archeolog Lidii Grzeszkiewicz-Kotlewskiej cała przyjęta formuła "zatrudnienie przez miasto archeologa zamiast wstrzymania prac nie ma żadnego umocowania w istniejącym ustawodawstwie".
"Wojewódzki konserwator zabytków powinien teraz, tak jak mówił wcześniej, narzucić badania w trakcie inwestycji. Miasto wówczas składa wniosek o decyzję o pozwoleniu na prowadzenie badań z załącznikami. Jednym z nich jest program badań. Jak ten program spełni wymagania decyzji narzucającej nowe warunki, to wtedy miasto dostaje decyzję pozwalającą na prowadzenie badań, a najpóźniej dwa tygodnie przed podaje nazwisko archeologa, który będzie kierownikiem badań. Można nadać tym decyzjom tryb natychmiastowej wykonalności i działają od razu" - powiedziała PAP Grzeszkiewicz-Kotlewska.
W jej ocenie archeolog absolutnie powinien być obecny na bulwarze w trakcie wszystkich prac ziemnych. "Powiem to wprost jeszcze raz - jeżeli używamy tam koparek, to przy łyżce każdej z nich stoi archeolog. W innym razie nie mamy pojęcia, co trafia na pryzmę ziemi i zdajemy się na to, że pracownicy zawiadomią, iż coś tam było. Jak widać po sytuacji z ubiegłego tygodnia - jednak nie zawiadomili o kościach" - dodała.
Remont Bulwaru Filadelfijskiego w Toruniu znajdującego się w bezpośrednim sąsiedztwie wpisanej na listę dziedzictwa UNESCO Starówki trwa od kilku miesięcy. "Obecnie prowadzimy prace związane z robotami rozbiórkowymi. Kończymy wywóz materiału z gruntu. Wykonywane są prace instalacyjne, które obejmują między innymi sieć sanitarną, elektryczną, teletechniczną, wodociągową oraz kanalizację deszczową. Wykonawca przygotowuje się do korytowania podbudowy w udostępnionym, a wcześniej wstrzymanym przez archeologów, odcinku. W kolejnym etapie będą wykonywane prace ziemne" – mówił w czwartek dyrektor Wiśniewski.
Termin umowny oddania inwestycji to 17 października 2023 roku, ale z uwagi na odkrycia archeologiczne (m.in. odnalezienie murów średniowiecznego klasztoru) i ewentualne prace z tym związane najprawdopodobniej nie będzie dotrzymany.(PAP)
autor: Tomasz Więcławski
twi/ jann/